Zdrada i kto zawinił?
Zdrada i kto zawinił? No właśnie, bez względu na to kto zawinił i czy wina leży po jednej, czy po obu stronach, zawsze obwiniamy za zdradę tylko zdradzającego. Prawda jest taka, że przysłowiowy skok w bok, czy jak kto woli ekscytująca godzinka rozkoszy, może zrujnować nam całe dotąd stabilne i poukładane życie. Tak więc czy warto decydować się na ten krok i zdradzać?
Zacznijmy od tego, że zdradą nie zawsze musi być seks z kochanką czy kochankiem. Oczywiście też, ale nie bez powodu mówi się, że można zdradzić myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Wyobraźcie sobie sytuację w której Wasz partner ma kontakt wirtualny z inną kobietą. Mimo, że dotąd nigdy się nie widzieli ich emocjonalny kontakt może być na bardzo intymnym i wysokim poziomie. Podejrzewam, że żadne z nas nie byłoby zadowolone i nie akceptowałoby takiej przyjaźni, nawet wirtualnej z inną osobą. Szerzej pisałam o tym w artykule pt. „Czy wirtualny seks to zdrada”. Dziś jednak skupimy się na samej zdradzie.
Co jest przyczyną zdrady?
Wbrew pozorom nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Tak naprawdę tylu ilu jest ludzi na świecie, tyle może być różnych powodów zdrad, choć wiele z nich się powtarza. Bardzo często przyczyną zdrady jest nieudane pożycie seksualne, rutyna i monotonia w związku, po prostu nuda. W końcu co ma zrobić facet kiedy jego partnerkę wciąż boli głowa, albo jest zmęczona, tudzież właśnie ma okres. To niestety działa też w druga stronę. Zaniedbywane kobiety także szukają pocieszenia w ramionach kochanków. Dla męża ważniejszy jest mecz, albo komputer lub chce szybko odwalić fuchę by mieć przysłowiowy święty spokój. A gdzie gra wstępna, masaż erotyczny, czułe słówka, namiętność i bliskość?
Ale nie oszukujmy się, przecież nie tylko w parach z problemami zdarzają się zdrady. Nie raz słyszy się o wręcz idealnych kochających i zgranych związkach, które się rozpadły bo jedno z partnerów pokusiło się na skok w bok. Tak też się zdarza, i to wcale nie rzadko. Nasza natura sprawia, że wciąż szukamy potwierdzenia własnej wartości i pewności siebie. Poszukujemy odmienności, urozmaicenia, zupełnie innych niż dotąd znanych nam wrażeń. W pracy zjawia się piękna, a przy tym zabawna koleżanka, instruktor na fitnessie zaczyna z nami flirtować i nagle czujemy ten dreszczyk emocji, budzą się gdzieś już dawno zapomniane uczucia i pojawia się okazja.
Oczywiście to od nas samych zależy czy będziemy ciągnąć ten niewinny flirt i skorzystamy z okazji. Tym bardziej, że początkowo zawsze się wydaje, że przecież nie robimy nic złego. To tylko zabawna rozmowa, trochę żartu, trochę śmiechu, nadajemy na tych samych falach. Tylko czemu jesteśmy tacy podnieceni i serce nam szybciej bije kiedy to trwa? Okazja czyni złodzieja! Ale uwaga, czy to znaczy że mamy z nikim nie rozmawiać, nigdzie nie wychodzić by nie być narażonym na pokusy? Przecież to absurd. Wiele osób zdradza bo tak po prostu to lubi, kochają napięcie, uczucie adrenaliny, które niosą wszystkie skrywane tajemnice i bujne życie seksualne. Na szczęście wciąż chodzi po świecie wielu ludzi odpornych na pokusy o silnym kręgosłupie moralnym.
Kogo winić za zdradę?
Faktem jest, że jak facet zdradzi, to żona nie zostawi na nim suchej nitki. Do nielicznych sytuacji należą te w których partnerka mimo, że nie zdradziła poczuwa się do współwiny i odwrotnie. A przecież gdyby nie liczyć zdrad, które są wynikiem zabawy i licznych, nieustannych podbojów to jednak najczęstszymi przyczynami zdrady jest stabilizacja, nuda i przyzwyczajenie. Czy wówczas można mówić o winie jednostronnej? Co z tego, że aktu zdrady dopuściła się jedna strona, skoro druga przez lata nic nie robiła. Za brak namiętności i bliskości w związku wina zawsze leży po obu stronach. Nikt nie mówił nam, że małżeństwo będzie łatwe i że starać musi się tylko facet albo tylko kobieta. Zarówno mężczyźni jak i kobiety mają swoje potrzeby; udawanie, że się ich nie widzi i nie zaspokajanie ich na pewno nie jest receptą na udany związek.
Czy można zaradzić zdradzie?
Nigdy nie ma stuprocentowej pewności ale zawsze warto próbować. I może to w tym wszystkim jest ekscytujące. Przecież praca nad związkiem to również inwestycja w siebie. Mając udany związek czujemy się bezpieczni, pewnie siebie, bardziej atrakcyjni i szczęśliwi. Ale by tak było nad związkiem trzeba pracować. Ta praca nie zawsze jest łatwa i nigdy się nie kończy. Na początku kiedy czujesz motyle w brzuchu wszystko przychodzi z łatwością i nawet nie trzeba się specjalnie starać. Jednak by utrzymać temperaturę uczuć na podobnej skali trzeba wciąż dorzucać do pieca zwanego „związkiem”.
To nie chodzi o to, byś każdego dnia w łóżku zachowywała się jak bezpruderyjna dziwka, czy by facet co dzień przynosił ci kwiaty. Drobne gesty, rozmowa, miłe niespodzianki, flirty (ale z ukochanym), sms-y to wszystko sprawia, że iskrzy, że wciąż nam się chce, że myślisz o niej i zastanawiasz się w pracy co ona robi, jak jest ubrana, czy on jest głodny, czy tęskni.
Nie moge zgodzic sie z tym co napisalas. Moj maz mnie zdradzil. Wina lezy tylko po jego stronie. To on to zrobil. Ja chociaz jestem artakcyjna kobieta odrzucalam flirty innych merzczyzn. On poszedl na latwizne. Caly czas staralam sie w zwiazku, dbalam o niego. Kiedy proponowalam sex odrzucal mnie bo niby dla niego za czesto. Prawda jest taka ze dzis za duzo faceci ogladaja pornoli. Wola sami sobie dogodzic niz ze swoja kobieta. A kiedy chca cos wiecej ida na prostytutki. Bo tak latwiej. Dochodzi jeszcze sytuacja z domu rodzinnego. Alkoholizm ojca i totalny brak wzorcow. To wina takiego faceta, ze zdradza zamiast porozmawiac w zwiazku o swoich potrzebach.
Trudno mi cokolwiek powiedzieć nie znając opinii obu stron. Nie twierdzę również, że jesteś współwinna. Ale czy naprawdę uważasz, że jesteś idealna i absolutnie w żaden sposób nie zawiniłaś? To prawda od dopuścił się zdrady! Ale… Napisałaś, że odrzucał Twoje próby inicjacji seksu, że nie rozmawiał o problemach i co z tym zrobiłaś? Zostawiłaś to swojemu biegowi, tak po prostu? Ponadto napisałaś, że bardzo się starałaś… z jakim skutkiem? Tak więc pytanie brzmi jakim cudem niczego nie zauważyłaś przed faktem dokonanym. No i na koniec, moim celem nie było skłanianie nikogo do poczucia winy raczej do zastanowienia się. Nie uważam także, że nie ma mężczyzn, którzy zdradzą ot tak. Ale to są wyjątki. Sens i podsumowanie najbardziej zawiera punkt „Kogo winić za zdradę?”.
P.s. Wychodzę z założenia, że zawsze są dwie strony medalu. Gdybym np. napisała na jakimś forum że mąż mnie zdradził, to wszystkie babeczki pomstowały by co to za kawał gnoja itd. A na pewno większość. Wiem, bo sprawdzałam. A tylko nieliczne zapytałyby o to, co nie grało w małżeństwie.