Erotyczne opowiadanie „Jaśminowa herbatka”
Gra erotyczna dobiegła końca. Jednak sądzę, że zapoczątkowała ona ciekawy cykl. Przyzwyczailiście się i ja również, że piątki to coś dla par, relaksu, pobudzenia zmysłów. Przez jakiś czas będę się tego trzymać, starając się na każdy piątek przygotowywać materiał dotyczący naszej intymnej sfery, seksu, zbliżeń wszystkiego co kryje się pod słowem „związek”.
Dziś mam dla Was opowiadanie, nadesłane przez kolejnego czytelnika o intrygującym tytule „Jaśminowa herbatka”, które na pewno idealnie pasuje do kryteriów erotycznego piątku.
Zapraszam do lektury.
Jaśminowa herbatka!
Stoimy naprzeciw siebie wpatrzeni we wspólne wspomnienia, nasze przeszłe chwile, obrazy, które wciąż wracają i są ciągle w nas. To jeden z tych obrazów przedziera się w rzeczywistość by znów stać się wspomnieniem. Dookoła migocące lampki, pięknie zdobione wystawy sklepowe zwiastują zbliżające się święta. Przechodnie gnają pospiesznie przed siebie na nic nie zwracając uwagi. Nagle tuż przed nami upada kobieta z siatkami pełnymi zakupów. Biedaczka nie zauważyła oblodzonej nawierzchni. Swym upadkiem wyciągnęła nas z błogiego stanu. Pomogliśmy jej się pozbierać. Zauważyłem, rozdarte rajstopy na delikatnie zakrwawionym kolanie. Upadek nie był tak łagodny jak mogłoby się zdawać. Zaproponowałem pomoc. Nieznajoma przez chwile zawahała się, aż w końcu zdała sobie sprawę, że sama nie jest w stanie dotrzeć do domu. Pozbierałem zakupy, a Wiola asekuracyjnie wzięła ją pod rękę. Ruszyliśmy przed siebie.
-Daleko Pani mieszka? – Zapytałem
Nie, jakieś 400 metrów, tuż za rogiem, prowadzę pensjonat. Latem mam mnóstwo gości. Niestety Boże Narodzenie to nie najlepszy okres na wizyty w Krakowie.
-To prawda – dodałem. Latem przyjeżdża mnóstwo turystów.
-Ooo jesteśmy już prawie na miejscu, jak mogę się Wam odwdzięczyć?
-Naprawdę, to żaden problem i tak nie mieliśmy żadnych planów.
-W takim razie zapraszam Was na herbatkę. Od 3 lat odkąd mąż zmarł jestem sama, tylko letni goście, zimą nikt o mnie nie pamięta. Będzie mi miło jak wstąpicie.
– W takim razie bardzo chętnie. Nie ukrywam, że ten powolny spacerek, sprawił, że oboje poczuliśmy jaki dziś ziąb.
Spojrzałem na Wiolę, zawsze w jej oczach widać iskierki, są niczym migotliwe blaski. Jej mina była przyjazna, wydedukowałem, że nie ma nic przeciwko herbatce w pensjonacie starszej pani.
Proszę, wejdźcie, rozgośćcie się, byliście może już wcześniej u mnie? Lata już nie te, nie pamiętam wszystkich gości.
– Nie, niestety, przechodziłem tędy niejednokrotnie, ale szczerze nie miałem tej przyjemności. Wiola dodała, że również nie korzystała.
-Mój drogi, jeśli możesz, te siatki zanieś proszę do kuchni, o tam na prawo.
Bez słowa zrobiłem o co prosiła.
-Dajcie mi dosłownie chwilę zaraz zaparzę herbatkę.
Jak na kogoś kto kulał całkiem nieźle się poruszała. Buzię miała dość zniszczoną, spod czapki wysuwały się siwe kosmyki włosów, ale głos bardzo młody, nie mogłem rozgryźć ile może mieć lat. Zdecydowanie miłe, delikatne brzmienie jej głosu nie pasowało do reszty. Czekaliśmy w ciszy, gdy gospodyni zjawiła się pchając przed sobą maleńki wózeczek z tacą. Wyglądał niczym stolik na kółkach, zastawiony pięknym porcelanowym, białym imbryczkiem i filiżankami. Nagle po pokoju rozszedł się przeszywający zapach jaśminu.
Zapytała – lubicie?
Jakby czytała w naszych myślach. Herbata jaśminowa była nasza ulubioną. Nie pamiętam kiedy ostatni razem piłem tak pięknie podaną. Wiola, której zwykle buzia się nie zamyka siedziała z zawstydzoną miną, jakby przyłapana, że ktoś odkrył jej najbardziej wstydliwe fantazje.
-Tak, oboje to nasza ulubiona – odparłem.
Kojący zapach jaśminu rozdzierał nozdrza, zrobiło się przytulnie.
-Poczęstowałabym Was ciasteczkami, niestety nie mam, nic dla samej siebie nie piekę. Wpadłam na Was z siatkami ale to głownie prezenty dla wnuków. Dzieci rozjechały się po całej Polsce, a ja tu sama zostałam. Ciągle mnie namawiają bym to sprzedała, i kupiła gdzieś małe mieszkanko, ale to wszystko co mam to spuścizna po moich przodkach. Wiem dziś młodzi nie myślą o korzeniach, bliskich.
Starszej pani wzięło się na żale pomyślałem więc, że trzeba się ewakuować.
– Chyba powinniśmy już iść, robi się późno. – wtrąciłem.
-Naprawdę musicie?
-Nie, nie musimy, ale nie chcielibyśmy sprawić kłopotu.
-Skąd, to żaden kłopot. Pomyślałam, że skoro już jesteście, to może spędzilibyście ten wieczór ze mną, przenocować możecie w jednym z gościnnych pokoi, a rano już nie będę Was zatrzymywać.
– No nie wiem.
-Och proszę, zgódźcie się.
Znów spojrzałem na Wiolę, tym razem jej twarz zmieniła się nie potrafiłem wiele odczytać. W głowie miałem perspektywę wspólnej nocy.
– No dobrze, zostaniemy.
Tym razem Wiola zaczęła bawić rozmową staruszkę, opowiadała o nas, jak się poznaliśmy i o dzisiejszym zabawnym incydencie w sklepie. Rozmarzyłem się, widziałem ją nago tak blisko siebie, jak dotyka mnie ciepłymi dłońmi. Wspominałem nasz ostatni raz.
Niestety nie mamy zbyt wiele okazji do zbliżeń. Wiola mieszka z babcią, a ja z rodzicami. Dawno miałem już iść na swoje, choćby po to, by przy zjazdach rodzinnych nie wysłuchiwać, że 30 letni facet mieszka jeszcze z mamusią. Po rozstaniu z Kasią długo nie mogłem się pozbierać, rzuciłem się w wir pracy i nawet nie zauważyłem jak minęło 3 lata. W domu właściwie tylko nocowałem, wciąż praca i praca, nawet kumple się odcięli. To cud, że poznałem Wiolę.
Pamiętam ten dzień. Sprzątaczka jak zwykle chciała posprzątać biura kiedy wszyscy wyjadą. Zawsze kręciła nosem widząc mnie przy pracy. Mimo, że ja natychmiast wstawałem i szedłem na te kilka minut do zakładowej kuchni zrobić sobie kolejna herbatę. Nie przepadałem za kawą, a herbata, zwłaszcza jaśminowa, działała na mnie kojąco. Z każdym łykiem ciepło naparu rozgrzewało. W tym czasie to były moje nieliczne małe przyjemności. Już miałem wracać do biura, kiedy w kieszeni spodni poczułem wibracje telefonu. Dzwoniący telefon od dawna jest dla mnie zaskoczeniem. Kiedy żyjesz jak pustelnik, nawet telefony milkną.
-Jarku, wracaj do domu, proszę wracaj szybko. W słuchawce rozbrzmiewał zapłakany głos mamy.
– Co się stało? Zadałem pytanie, ale już biegłem po schodach w stronę zakładowego parkingu. Wiedziałem, że jej telefon zwiastował coś niedobrego.
-Tata pojechał na działkę, a ja chciałam zmienić firanki, stołek się osunął i tak upadłam, że nie mogę chodzić. Z trudem doczołgałam się do telefonu by do ciebie zadzwonić.
– Dobrze, nie ruszaj się, już do ciebie jadę.
Mama leżała na podłodze, nie mogła wstać, krzyczała z bólu przy każdym ruchu. Wezwałem karetkę.
Na szczęście okazało się że to tylko skręcona kostka, a większy ból sprawiała stłuczona miednica. Lekarz zalecił zimne okłady, na przemian z altacetu by zeszła opuchlizna. Poszedłem do apteki, tam ją zobaczyłem. Miała ciemne włosy, sięgające tuż za podbródek i cudny, serdeczny uśmiech. To ona od razu przykuła moja uwagę. Byłem zdenerwowany, a ona zmieszana, to był jej pierwszy dzień w pracy. Może z uprzejmości, a może widząc moje zdenerwowanie zapytała co się stało. Opowiedziałem o wypadku mamy. Słuchała z wyraźnym skupieniem, gdy skończyłem napisała mi na opakowaniu lekarstwa swój numer telefonu i dodała, że gdybym czegoś pilnie potrzebował dla mamy to mam dzwonić.
Nie potrzebowałem, bo co mógłbym chcieć przy skręconej kostce? Niestety nie jestem typem faceta, który korzysta z okazji, mimo że Wiola wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Od czasu Kasi była to pierwsza dziewczyna na którą zwróciłem uwagę.
Minęło kilka dni. Mama kuśtykając krzątała się po pokoju.
Zapytała a ten numer telefonu to co? Opakowanie było już puste, powiedziałem by je wyrzuciła.
No, ale zapisałeś sobie numer i mam wyrzucić?
– nie, to nie ja zapisałem, tylko dziewczyna z apteki, opowiedziałem jej o Wioli i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że w rozmowie przytoczyłem więcej szczegółów z jej wyglądu niż wydawało mi się, że pamiętam. Przez chwilę znów ujrzałem jej obraz, przyjazny uśmiech, oczy które śmiały się wraz z jej uśmiechem, delikatny makijaż i to, że nie miała obrączki.
– wiesz właściwie daj mi ten numer.
Kilka dni zbierałem się na odwagę, jednego razu nawet udałem się na spacer w pobliże apteki, ale nie miałem odwagi wejść.
W końcu zadzwoniłem, nie spodziewałem się, że tak łatwo mi pójdzie. Przy którymś spotkaniu, przyznała, że czekała na mój telefon, sądziła że skoro przez dwa tygodnie nie zadzwoniłem to już nie zadzwonię.
Wiola wyrwała mnie z letargu samotności i nawet nie wiem kiedy stała się całym moim światem. Zawsze odliczałem godziny do kolejnego spotkania. Wciąż czułem smak jej ust, zapach perfum, nawet zapach jej skóry był taki specyficzny, inny, przyjemny.
Z trudem, jakby z dali, słyszałem jak facet w sklepie pomylił się i wyciągnął jakieś zawiniątko w papierze podając jej zamiast towaru, a było to po prostu jego śniadanie.
-Chyba się w Tobie zapatrzył – dodała staruszka.
Nagle poczułem jak Wiola szturcha mnie w kolano – no co? Zapytałem.
-Nic rozmawiałyśmy, pani zapytała jak Ci na imię, ale Ty gdzieś odpłynąłeś.
-Co? Imię? A, tak, Jarek, najmocniej przepraszam. Chyba jestem bardziej zmęczony niż sądziłem.
-Albo tak rozluźniła Was jaśminowa herbatka. Na mnie zawsze działa jak balsam.
Uśmiechnąłem się – pewnie ma pani racje. Uwielbiam herbatkę, ale to nie ona zaprzątała całkowicie moje myśli.
-No dobrze zajmiecie pokój zielony, nie jest za duży, ale bardzo przytulny. Świeża pościel jest w kredensie.
-Oczywiście, poradzimy sobie, proszę również odpocząć.
Pożegnała nas miłym i delikatnym uśmiechem. Po chwili dodała- weźcie imbryczek z herbatą, dam Wam podgrzewacz by była cały czas ciepła.
-To nie dziwne, że zostajemy tu w obcym domu u obcej kobiety? Zapytała Wiola.
– Oj nie przesadzaj, nie dom, tylko pensjonat i nie ma co się dziwić o tej porze roku staruszka nie ma do kogo ust otworzyć. Poza tym nie cieszysz się na wspólną noc?
-Hmmm wydawało mi się, że jesteś zmęczony i śpiący?
– oj, a co miałem powiedzieć? I nie zmęczony, ale rozmarzony, a teraz mam zamiar zrealizować swoje marzenia.
Kończąc te słowa odstawiłem dzbanek na kredens, zapaliłem świeczkę w podgrzewaczu i wziąłem Wiolę na ręce, zaniosłem prosto do łóżka.
Patrzę jak jej oczy świecą się, widzę jak mnie pożądają, jak chce i pragnę już jej ust. Dotykam lekko wargami i oblizuję spieczone usta, jednak to trwa tylko sekundy, już nie czekam, już wzrasta namiętność, gładzę jej włosy, pieszczę, rozprowadzam kosmyki włosów miedzy palcami i już czuje jak pod bluzka jej ciało pręży się niczym grzbiet zadowolonej kotki. Czuję jej podniecenie, języczkiem pieści moje usta. Nasze dłonie i języki splatają się manipulując wszędzie gdzie się da. Całowanie sprawia rozkosz niewspółmierną do jakiejkolwiek innej pieszczoty, do jakiejkolwiek potrawy zjedzonej w okresie świątecznym. Jest cudownie, ręce swobodnie przemieszczają się opadają na jej pośladki, gładzę je, pieszczę całą pupę wędruję przemierzając skrawki jej ciała.
Czuje jaka jest gorąca, odwracam ją tyłem i zaczynam pieszczoty od samego karku. Już kiedy go gładzę od końcówek włosów Wiola zaczyna się wić i pomrukiwać, wiem jak to uwielbia. Nie przestaje jej głaskać, drapać, językiem pieścić plecy. Wygina się drapieżnie, pragnie się już odwrócić do mnie, nie pozwalam na to. Obejmuję ją łapiąc dłońmi piersi, które niepostrzeżenie już się wylały z czarnego stanika. Są tak nabrzmiałe i krągłe, ale mieszczą się w dłoniach, ich dotyk sprawia, że chciałbym już być w niej, ale wiem, że ona jeszcze nie jest gotowa. Wiola coraz bardziej się rzuca, nie jest wstanie wytrzymać, więc jeszcze bardziej ją pieszczę wsuwając język do uszka przygryzając je delikatnie. Zaczyna prosić mnie bym przestał, krzyczy „wejdź już we mnie, proszę zrób to!”.
Jej piękne ciało już tylko w połowie osłonięte spódniczką drży, odwraca się, wpatruje się we mnie błagalnym wzrokiem, jakby od tego co zrobię zależało całe jej życie. Zdejmuję jej spódnicę, a właściwie spada już sama gładząc jej smukłe łydki. Spojrzałem jej głęboko w oczy, jednocześnie rozchylając nogi, już wiedziała, że jeszcze nie koniec. Jej spazmy są tak gwałtowne, jakby miała eksplodować niczym wulkan wylewając z siebie gorącą lawę. Delikatnie, ale stanowczo wbijam się w nią, ruchy stają się coraz bardziej napięte. Całkowicie opętany namiętnością czułem, że jej rozkosz co najmniej dwukrotnie sięgnęła siódmego nieba. Widzę, jak próbuje mówić, jakby nie mogła wykrztusić słowa.
Napieram coraz mocniej i szybciej, słyszę przerywane jeeeeszcze, jeszcze. Wiola przygryza wargi, szamoce się na wszystkie strony i tak mocno pręży, że następuje moment, na który czkaliśmy. Jeszcze chwilę leżymy, dysząc, aby nabrać sił, odwracam ją i całuję namiętnie rozpalone usta, które dążą do pocałunków i są spragnione moich ust. Siadamy, ubieram szlafrok i znów pijemy Jaśminową herbatę, która mimo, że w nowym miejscu, nie zmieniła smaku i jest wciąż lekko słodka z nutą goryczy z niebywale aromatycznym zapachem jak moje życie momentami do bólu przepełnione goryczą, a jednak czuć w nim słodycz i ten niebywały zapach.
Patrzymy wzrokiem pełnym uśmiechu lubieżności tego, co ludzie inni nazywają pożądaniem, bo wciąż się pożądamy, choć pierwsza namiętność już jest za nami …
Komentarze