Długo zastanawialiśmy się zanim podjęliśmy decyzję o zakupie kotka. Gdy już się tak stało, zachowywaliśmy się trochę jak rodzice w oczekiwaniu na dziecko. Intuicyjnie przeczuwałam, że mój kot będzie zadziorny, dlatego wybraliśmy mu imię Leon i zakupiliśmy odpowiednią wyprawkę by od razu mógł poczuć się jak w domu. Wyprawka to nie lada wyzwanie dla kogoś kto wcześniej nie miał kotka. Jak zatem przygotować się na przybycie małego mruczka?
Podstawowe akcesoria to: kuweta, żwirek, łopatka do usuwania odchodów, worki foliowe do kuwety, miski do pokarmu i wody, transporter, legowisko i oczywiście jakaś zabawka na powitanie nowego domownika.
Wybierając kuwety należy sugerować się wiekiem kota. Leon miał tylko 8 tygodni, dlatego pierwszą kuwetę kupiliśmy niską, bez zadaszenia by nie miał problemu by się do niej wgramolić. Szybko z niej wyrósł i już po kilku tygodniach zafundowaliśmy mu kuwetę zadaszoną, z wahadłowymi drzwiami. Po doświadczeniach z pierwszą kuwetą, kolejna jest już z bardzo głębokim dnem, a to dlatego, że Leon korzystając z niej zawsze zakopuje swoje odchody rozsypując żwirek na wszystkie strony. Podejrzewam, że tak robi większość kotów.
Wybór właśnie takiej kuwety pomoże utrzymać miejsce w którym stoi w czystości. Oczywiście każda zmiana wiąże się z odpowiednim czasem akceptacji. Leon również przechodził dwutygodniowy proces przyswajania nowej toalety. Przez pierwsze dwa dni korzystał tylko z dna, by nie odczuwać specjalnej różnicy. Kiedy po tym czasie, przymocowaliśmy daszek był naprawdę wystraszony. Odwagi dodała mu ciekawość i zdemontowanie drzwiczek. Dopiero po dwóch tygodniach, kiedy było widać jego pewne zachowanie, drzwiczki wróciły na miejsce. Pamiętam jak kilkakrotnie pokazywałam mu jak się poruszają. Trzymając jego łapki razem wprawialiśmy je w ruch, aż w końcu kiedy odważył się pierwszy raz przez nie przejść to zamknął oczka.
Koty to zwierzęta bardzo czyste, dlatego tak ważne jest by kuweta naszego pupila była zawsze czysta i zadbana. Folia, łopatka, odpowiedni żwirek i systematyczne sprzątanie zapewnią komfort i przyjazne warunki.
Wybór łopatki nie stanowi żadnego problemu. Wystarczy pamiętać by im grubszy żwirek, tym otworki w łopatce były większe. Ze żwirkiem sprawa się bardziej komplikuje. Zanim Leon pojawił się w domu z mężem sporo czytaliśmy na ten temat i powiem szczerze, że im więcej posiadałam informacji tym bardziej byłam zdezorientowana.
Żwirków jest wiele rodzajów, dodatkowym utrudnieniem jest powszechna opinia, że koty źle przyswają zmiany swojej ściółki w kuwecie. W poradnikach sugerują, by adoptując kociaka zapytać poprzedniego właściciela o rodzaj żwirku i stosować ten sam.
Kupując Leona byłam tak podekscytowana, że w ogóle o tym zapomniałam. Na szczęście Leon absolutnie nie jest wybredny w tej kwestii. Jednym z pierwszych był żwirek drewniany. Zasugerowałam się faktem, że jest biodegradalny, sprzątając można usunąć wszystkie nieczystości w toalecie, jest całkowicie przyjazny dla środowiska. Być może faktycznie tak jest, ale z całą pewnością nie jest przyjazny dla mnie. Mimo starannego czyszczenia nie sposób usunąć całkowicie zmoczonych moczem trocin. Niewielkimi szparami wydostający się odór jest nie do zniesienia, a kocia toaleta już następnego dnia wygląda gorzej niż niejeden miejski szalet.
Z niecierpliwością czekałam by ją zużyć i wymienić na inną. Kolejnym był żwirek sepiolitowy. Różnica polegała na tym, że był zapachowy i miał za zadanie absorbować odór. Niestety podobnie jak w przypadku trocin z kuwety dało się usunąć tylko kał, a co 2-3 dni należało całe przesiąknięte podłoże usunąć na świeże.
W końcu kupiliśmy żwirek bentonitowy, zbrylający o przyjemnym lawendowym zapachu. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Wprawdzie nie wolno wyrzucać go do toalety ale to dlatego, że w połączeniu z wodą ziarenka betonitu zbrylają się tworząc jedną dużą bryłę. Dla mnie to akurat jest plus. Teraz z łatwością mogę zapewnić Leonowi czystą toaletę każdego dnia. Sama przy tym już się nie stresuje, pozbycie się wszystkich nieczystości zajmuje tylko chwilę. Żwirek bentonitowy zapewnia czystość i wygodę na długo.
Transporter jest absolutnie konieczny choćby po to by móc udać się z kotem do weterynarza. Dobrze jest wyposażyć go w miły kocyk. Należy pamiętać, że nasz futrzak nie ma w nim specjalnie wielkiego pola manewru, a na dworze nie zawsze jest piękna, słoneczna pogoda. Szczególnie kotki, które nie wychodzą na zewnątrz powinny mieć zapewnione jak najlepsze warunki.
Kocie legowisko też nie powinno stanowić problemu. Koty są ciepłolubne, wiec przy wyborze odpowiedniego należy zwrócić uwagę by było jak najbardziej miłe w dotyku i przytulne.
Temat misek omówię w kolejnym odcinku – wyżywienie.
Póki co grzecznie śpi na swoim miejscu a moje śpią tam gdzie jest wygodnie czyli na naszych fotelach czy kanapie
Leon również uwielbia kłaść się dosłownie wszędzie, ale tylko w dzień. W nocy po czułym pożegnianiu z domownikami, oczywiście w naszych łóżkach wraca grzecznie do swojego. Zobaczymy jak w przyszłości będą wyglądały jego nawyki. 😉
To się ciesz :))))) ja uwielbiam kotowate ale nieraz mam ochotę palnąć w to miziaste futerko jak w środku nocy zainstaluje się na mojej poduszce i mruczy tak głośno że słychać go w sąsiednim pokoju :)) No i takiego nie wyłączysz – wyłącznik też mruczy