Jak schudłam…? Historia prawdziwa wzięta całkowicie z mojego życia.
Najpierw kilka słów wstępu. Jeśli spodziewacie się, że odkryję przed Wami jakąś dietę cud, dzięki której schudłam i wciąż chudnę, to ten artykuł nie jest dla Was. Moje odchudzanie wiązało się z ciężką pracą, wieloma wyrzeczeniami i tak naprawdę wywróceniem swojego życia do góry nogami. W trakcie odchudzania popełniłam wiele błędów ale i osiągnęłam swój cel i wciąż osiągam nowy ucząc się na błędach i nie poddając od razu. Pewnie takie historie jak moje są Wam znane, no ale skoro o nią prosiliście to odkrywam przed Wami kawał własnej życia.
Jak wyglądało moje życie przed odchudzaniem.
Byłam gruba, ba byłam bardzo gruba i prowadziłam dość wygodne życie. Po ostatniej operacji nogi przyplątało się dodatkowo kilka chorób związanych z kręgosłupem. Między innymi problemy z rwą kulszową. Gdy zaczynałam fizjoterapię, skarżyłam się ból, zrobiłabym wszystko by tylko nie musieć się ruszać. Moja kochająca rodzina wyręczała mnie niemal we wszystkim widząc moje cierpienie spowodowane poruszaniem się. Ten ból tak zakorzenił się w mojej głowie, że w ciągu dnia najchętniej spędzałam czas wylegując się na sofie. Mąż podawał mi jedzonko, parzył pyszną kawkę, a popołudnia spędzałam na zajadaniu się deserami i oglądaniu filmów. Dni mijały, a ja stawałam się coraz grubsza. W końcu niegdyś noszony rozmiar 14 poszedł w zapomnienie, a moje szafy zaczęły wypełniać ubrania w rozmiarze 20, nie raz trafiło się coś luźniejszego w rozmiarze 18. Możecie wyobrazić sobie jak wyglądają gacie z rozmiaru 18-20? Wierzcie mi to już nie są majtki, ten widok odstrasza.
Najtrudniej jest zacząć!
Najtrudniej było zacząć. Zastanawiałam się po co? Poza dolegliwościami czułam się szczęśliwą osobą. Jednakże jednym z moich problemów są zerwane więzadła w obu kolanach. Wymagają rekonstrukcji, a przy tej wadze jest to absolutnie niewykonalne. Lekarz rodzinny przekonywał mnie i moją rodzinę, że w dużej mierze za pojawiające się problemy zdrowotne odpowiedzialny jest brak ruchu. Obrażona twierdziłam, że to idiota każe ruszać się osobie, która nie może wykonać ruchu nie narażając się na ból. Aż w końcu podstępu wobec mnie użyli synowie. Nie naciskali, ani nie stosowali presji, również nie prosili, ale roztaczali przede mną wizję jak byłoby cudownie gdybym schudła, że przecież nie raz mi się to udawało, że są pewni że mogę to znowu zrobić. To dało mi do myślenia. Znalazłam swoją motywację. Była idealna by zacząć!
Każdy musi znaleźć jakąś motywację, nie raz tą motywacją są właśnie inni ludzi, jeśli sami nie odczuwamy takie potrzeby. Na początku zaczęłam z Weight Watchers, kiedyś już wspominałam o tej diecie. Weight Watchers znana jako dieta punktowa. Na początek jest idealna, nie trzeba z niczego zrezygnować o ile mieścimy się w skali punktowej. A w weekendy można pozwolić sobie na większe szaleństwo w postaci deserów czy nawet alkoholu. Do tego ruch. Nie myślcie, że od razu biegałam na siłownie hehhe. Nie tak szybko. Na początku brałam środki przeciwbólowe i na spacer ale za to każdego dnia. Były to bardzo krótkie dystanse, nigdy nie przekraczały kilkaset metrów ale z każdym dniem odrobinę zwiększałam odcinek. Pierwsze 5 kilogramów schudłam tak szybko, że prawie nie zwróciłam na nie uwagi. O ile mnie pamięć nie myli nie trwało to dłużej niż 2 tygodnie.
Nie odczuwałam jakichś wielkich zmian, poza tym, że ubrania były nieco mniej opięte. Kiedyś już stosowałam dietę punktową i schudłam na niej 26 kg. Niestety równie szybko odzyskałam je z powrotem. Nie ma co ukrywać jestem ogromny łasuch, kocham słodkości i dobre jedzonko. Również kocham gotować i do tego mam wyjątkowo wolny metabolizm, to też potrafię przytyć niemalże w rekordowym tempie. Zdarzyło już mi się przybrać 5 kilo w ciągu tygodnia.
Prawda o odchudzaniu.
Jakby się dobrze zastanowić to nie ma nieskutecznych diet, jest tylko złe podejście. Wiem co mówię, odchudzam się prawie całe życie. Tak moi Drodzy ta historia specjalnie nie różni się od innych z wcześniejszych lat mojego życia. Przeszłam łącznie 9 operacji i niemalże po każdej było tak samo. Rekonwalescencja wiązała się z ogromnym tyciem, no i oczywiście później odchudzaniem. Główna różnica to wiek. Będąc młodsza o wiele łatwiej chudłam, dłużej utrzymywałam wagę i nie potrzebowałam do tego zewnętrznej motywacji. Wystarczyło moje lustrzane odbicie.
Mimo, że moja wiedza na temat odchudzania jest ogromna, to zawsze popełniałam ten sam błąd. Zamiast zmienić raz na zawsze swoje nawyki żywieniowe, to ja chciałam jak najszybciej schudnąć by równie szybko wrócić do swojego ukochanego jedzenia. Tłumaczyłam sobie siebie, że skoro mogę się coraz bardziej ruszać, to będę więcej spalać, a co za tym idzie będę mogła normalnie jeść. Bzdura totalna! Nigdy nie ruszałam się na tyle dużo by spalić wszystko co zjadałam. Mam 47 lat i od lat walczę z zaparciami, a z roku na rok z coraz to wolniejszym metabolizmem. Nie obżerałam się, ale też nie odchodziłam od stołu głodna, a niestety ktoś kto w sposób fizyczny nie spala kalorii, nie ma szansy na utrzymanie wagi najadając się do syta.
Kolejne 5 kg w dół i małe zmiany.
Co schudłam to przytyłam i tak w kółko. Postanowiłam zmieniać nawyki. Weight Watchers nauczyło mnie stosować zdrowe zamienniki i to jest jedyna rzecz z tej diety, którą stosuje do dziś. Na pierwszy ogień zmieniłam śniadanie. Czy wiecie, że dobre śniadanie przyspiesza odchudzanie? Pewnie, że wiecie bo o tym też pisałam. Moje śniadanie od niemalże 8 miesięcy jest niezmienne. Dzień rozpoczynam od owsianki, nie później niż godzinę po przebudzeniu. Żadne ekspresówki słodzone tylko najzwyklejsze płatki owsiane. Nie raz dla urozmaicenia kupuje płatki orkiszowe albo gryczane. Nigdy nie gotuje owsianki bo zawsze gdzieś gonię ale podgrzewam w mikrofalówce. 2 minuty, wyjąć przemieszać i kolejne 2 minuty. Trzeba uważać by nie wykipiała.
Do tego garść owoców starte jabłko, jagody, borówki, maliny, truskawki w zależności czym dysponuje. Jak nie mam świeżych, używam mrożonych. Zawsze mam w zamrażalce pudełko na tą okoliczność. Zrezygnowałam z owoców z dużą zawartością cukru typu winogrona, czereśnie czy banany. Wbrew pozorom dla jednych to niewielka zmiana dla mnie była ogromna. Normalnie nie jadałam śniadań. Wolałam dzień zacząć z kawą, a przekąsić coś w porze obiadu. Póki organizm się nie przyzwyczaił musiałam się zmuszać do jedzenia wkrótce po przebudzeniu.
Kolejna zmiana polegała na zwiększeniu ilości pitej wody. Do dziś zaczynam dzień od wody i dokładnie tak samo kończę. Właściwie nie ruszam się nigdzie bez butelki z wodą. Odstawiłam również słodkie deserki przez 6 dni w tygodniu. W niedziele pozwalałam sobie na małą rozpustę i zjadałam kawałek ciasta. Również ograniczyłam spożycie kawy do dwóch dziennie. Pierwszą wypijam po śniadaniu, a drugą nie później niż do 15. Cała reszta pozostała bez zmian. Nadal z rodziną jadłam normalne obiady. Nigdy nie objadałam się na noc, więc nie musiałam tu nic zmieniać. Mój ostatni posiłek zawsze był 3-4 godziny przed pójściem spać.
Wow schudłam 10 kg!
Te niewielkie zmiany sprawiły, że schudłam kolejne 5 kg. Ktoś powie przecież to niewiele. Może i tak, ale łącznie było już 10 kg, a to już było widać. Mało tego przez kolejne 2-3 miesiące waga nawet nie drgnęła. Mało szlak mnie nie trafił ale spadały centymetry, dosłownie wszędzie. To sprawiło, że sama chciałam chudnąć. Znów zaczęłam się sobie podobać, czułam się o wiele pewniej, bardziej kobieco. A co najważniejsze wiedziałam, że wszystkie ograniczenia są we mnie i tylko ode mnie samej zależy czy je pokonam. Nie potrzebowałam już żadnej motywacji z zewnątrz. Sama byłam dla siebie najlepszą motywacją i jestem do dziś. Jestem przykładem dla innych i motywuję innych do działania.
Kochani żeby Was nie zanudzać o kolejnych straconych 11 kg napiszę w następnym wpisie, jeśli nadal to będzie Was interesowało. Liczę, że podzielicie się ze mną swoimi odczuciami, jak również mam nadzieję, że zmotywuję Was do działania. Nie ważne czy ma to być odchudzanie czy cokolwiek innego niech Wam przyświeca moje motto „Ograniczenia są w nas i tylko od nas zależy czy je pokonamy!”.
Podsumowując pierwszą część:
- schudłam 10 kg,
- w pierwszym miesiącu towarzyszyła mi dieta weight watchers,
- przez kolejne 4 miesiące jadłam zdrowe śniadania i jem do dziś,
- rozpoczynam dzień wypijając szklankę wody z cytryną,
- w ciągu dnia wypijam 2 l wody,
- stosuję zdrowe zamienniki
- ograniczyłam kawę do dwóch dziennie do godziny 15:00,
- zrezygnowałam ze słodkości przez 6 dni w tygodniu, 7 dnia pozwalałam sobie na kawałek ciasta, żadnych batoników, czy innych łakoci
- ostatni posiłek zawsze jest minimum 3-4 godziny przed snem, jeśli czuję się głodna wypijam szklankę letniej wody z łyżeczką miodu i cynamonu (ten zestaw pomaga również na bóle stawów i mięśni)
- chodziłam na spacery każdego dnia.
Uwaga:
Artykuł zawiera dużo linków kierujących do przydatnych wpisów o odchudzaniu z tego bloga. Druga cześć wpisu znajduje się tutaj.
Komentarze