Czterdzieści lat minęło, odeszło w cień
Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień, już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz. Czterdzieści lat minęło, odeszło w cień, i nigdy już nie wróci, rób, co chcesz.
A świat w krąg ci roztacza uroki swe i prosi, żeby brać. Na karuzeli życia pokręcisz się, byleby tylko nie za wcześnie spaść.
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania, ciebie na wiele jeszcze stać. Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze jest zasada: „karta – stół „, więc nie wbijaj w głowę, żeś przeżył połowę, ale że dopiero pół…
Często prosicie mnie o posty w stylu „Dlaczego warto być czterdziestolatką?„, który już jakiś czas temu napisałam. Nie chciałabym się powielać, bowiem pisząc za każdym razem staram się, by materiał był jedyny w swoim rodzaju. Jednakże skoro właśnie minęły moje kolejne urodziny, to nadarzyła się doskonała okazja, by wrócić do tematu czterdziestolatek.
Strach przed starością
Wielu z Was strasznie boi się życia po 40, tak jakby nagle miał się świat zawalić. Zupełnie nie wiem dlaczego? Owszem starzejemy się, to naturalny proces, połowa życia już za nami. A może własnie na odwrót, dokładnie jak w piosence Andrzeja Rosiewicza, przeżyliśmy dopiero pół. Całkiem sporo jeszcze tego życia przede nami. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mnóstwo wyzwań, mniej i bardziej świadomych decyzji, wzlotów i upadków.
Absolutnie nic się nie zmienia, o ile nagle nie dopadnie mnie jakichś kataklizm, czy coś innego o podobnych rozmiarach. To moje nastawienie do życia pozostanie bez zmian. Choć to nie do końca jest prawda, właściwe zmienia się nieco nastawienie, ale wg mnie w jeszcze bardziej pozytywnym sensie. Mając świadomość swoich lat, mam jeszcze większy apetyt na życie i chęć podejmowania kolejnych wyzwań. Nie chcę, by cokolwiek mnie ominęło. To jest główny powód dla którego cieszę się każdą chwilą, najmniejszymi drobiazgami i jestem gotowa na drugie tyle, a może i trzecie, któż to wie? Najważniejsza jest pogoda ducha, wówczas wszystko inne nabiera jaśniejszych barw.
Przygotowałam dla Was malutki zestaw zasad, którymi staram się kierować właśnie po to, by żyło mi się lepiej. Mam nadzieję, że i dla Was okaże on się pomocny i przestaniecie się zamartwiać zbliżającą 30, 40, 50, 60 czy inną cyfrą w kalendarzu. Bo wiek to nic innego jak liczba. Aż tyle i tylko tyle! Twój prawdziwy wiek odzwierciedla Twoje samopoczucie, więc nie postarzaj się sama bo nie warto.
Czterdzieści lat minęło, ale zasady pozostają!
1. Nie przejmuj się niczym, na co nie masz wpływu!
To cholernie trudna zasada i potrzeba lat praktyki by wcielić ją w życie, ale to możliwe. Będąc nieco młodsza w kółko się zamartwiałam, co było totalnie bez sensu. W efekcie dorobiłam się tylko zszarganych nerwów i kilku siwych włosów i po co to? Nie mówię byście ot tak przybrali bierną postawę. Bo jeśli można coś zrobić, to oczywiście że warto, to również oznacza, że masz na to wpływ. Ale w życiu zamartwiamy się wieloma sytuacjami, na które nie mamy wpływu, ani żadnych korzyści np. mąż za mało zarabia, teściowa obrabia nam dupę, spalił się nam garnek, czy szereg innych.
2. Niepowodzenia przyjmuj na klatę.
Nawet jeśli już spaliłaś ten garnek, to trudno. To jeszcze nie koniec świata, tylko informacja zwrotna byś następnym razem nie zostawiała jedzenia na ogniu. Teściowa obgaduje Cię kiedy tylko może, no to już odrobiłaś zadanie domowe i wiesz, że nie możesz ufać babsku. I tyle! Nie ma co się załamywać po porażkach, nie becz i nie rozczulaj się nad sobą. Jedyne co musisz zrobić, to je możliwie przeanalizować by wyciągnąć wnioski na przyszłość. Pamiętaj, tylko Ci się nie mylą, którzy nic nie robią.
3. Wrednych ludzi trzymaj na dystans!
Jeżeli twoja teściowa bruździ Ci w życiu, to unikaj babsztyla. Nie możesz mężowi zakazać widywać matki, to byłoby nie fair. Ale Ty spotkania z „mamuśką” możesz ograniczyć do minimum. Chyba dzisiaj narażę się wszystkim teściowym. 🙂 Ale wspomniana Pani jest tylko przykładem, choć z autopsji wiem ile jadu potrafi mieć niejedna teściowa. Oczywiście może to być fałszywa sąsiadka czy jeszcze inna zaraza, która tylko udaje życzliwą. Na takie trzeba uważać najbardziej i najrozsądniej skutecznie wykluczyć je z bliskiego grona osób, które mogą mieć jakikolwiek emocjonalny wpływ na Ciebie.
4. Bądź na zdrowy sposób egoistką.
Tu oczywiście nie należy przesadzać. Nie mówię byś nagle zapisała się na kurs asertywności i każdemu odmawiała jak leci. Ale też nie jesteś pogotowiem ratunkowym by być na każde wezwanie. Na przykład. siostra pokłóciła się z mężem, a Ty lecisz w środku nocy. Jesteś zawsze skora do pomocy, przejmujesz się troskami innych, dbasz o nich, a oni w końcu sie pogodzą, dadzą sobie świetnie sami radę ze swoimi problemami. A Ty zostaniesz kompletnie sama, zagubiona jak dziecko na scenie, które zapomniało tekstu. Nikt nie będzie biegł Ci z pomocą. I pamiętaj „wdzięczność„, ma krótką pamięć. Jeśli już koniecznie chcesz być na każde zawołanie to sobie bądź, ale nie oczekuj wdzięczności. Ani tego, że jak Ty będziesz w potrzebie to te same osoby ruszą Tobie na ratunek. Jeśli tak będzie, to będziesz szczęściarzem jednym na milion.
5. Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada.
Pamiętaj, nie czyń drugiemu, co Tobie nie miłe. Życie jest jak koło fortuny, dziś jesteś na wozie, a jutro możesz być pod nim. Dlatego nie warto podkładać komuś świnie czy to w życiu zawodowym czy prywatnym, bo nigdy nie wiadomo kiedy to z nas los się zaśmieje.
6. Dobro powraca.
Warto być dobrym! To nie ważne, że zrobisz coś dla kogoś, a potem okaże się, że ta osoba Cię oleje. Dobry uczynek prędzej czy później wróci do Ciebie i to w dwójnasób. Poza tym robiąc coś dobrego zauważ, że od razu poczujesz się lepiej. To też jest na swój sposób zdrowy egoizm, bo sama się dowartościowujesz. Sama nigdy nie przechodzę obojętnie jeśli widzę np. płaczącą kobietę, żebrzące dziecko, czy sytuacje w której mogę udzielić wsparcia. I przyznaję, że każda odwrotna sytuacja w moją stronę bardzo mnie wzrusza. A miałam takich sytuacji już nawet kilkanaście. Kiedy to małżeństwo zaproponowało mi pomoc w założeniu płaszczu w szpitalu, kiedy Pani przepuściła mnie w kolejce do kasy widząc, że mam tylko jeden produkt. Pan zaproponował krzesło i szklankę wody, kiedy zrobiło mi sie słabo. To były drobiazgi, ale uczucie było wielkie. Polecam.
7. Ograniczenia są tylko w nas.
To moja ulubiona zasada od kilku lat. Chyba musiałam do niej dorosnąć. To bardzo ważna zasada, a jeszcze ważniejsze by ją zrozumieć i nie dać sobie wmówić, że coś w życiu jest niemożliwe i że czegoś nie mogę zrobić. Czy to w życiu prywatnym czy zawodowym, trzeba wierzyć w siebie i w to co się robi. Wizualizować swój cel i dążyć do jego osiągnięcia. Po pierwsze, póki nie spróbujesz nawet nie wiesz, jak Ci pójdzie. Ja sama nigdy bym nie założyła bloga, gdybym nie wierzyła, że będziecie go czytać. I dlatego jestem tu z Wami.
8. Nie wierz, że coś z Tobą jest nie tak.
To kolejna zasada do której musiałam dojrzeć. Szczególnie kiedy byłam młodsza często wydawało mi się, że jakieś niepowodzenia w relacjach wśród znajomych czy nawet damsko-męskich to moja wina. A co ja jestem zupa pomidorowa, żeby mnie wszyscy lubili? Nota bene, mój mąż nie lubi pomidorowej. 🙂 Ja nie lubię wszystkich, więc jak najbardziej dopuszczam margines ludzi, którzy nie muszą pałać do mnie sympatią. Im wcześniej to zrozumiesz, tym lepiej dla Ciebie. Nie jesteś lekiem na całe zło i jeśli ktoś akceptuje Cie taką jaka jesteś to super, ale jeśli tego nie robi to też super. Nikt nie powiedział, że musisz należeć do jego kręgu znajomych, lub on Twoich.
9. Marzenia się same nie spełniają, marzenia się spełnia.
Marzy Ci się lepsza praca, szczupła sylwetka, fajny samochód, czy egzotyczna wycieczka? To najpierw zadaj sobie pytanie co zrobiłaś w tym celu by to osiągnąć. Pamiętaj, w życiu nic nie przychodzi łatwo i marzenia same sie nie spełniają. Jeśli jednak podwiniesz rękawy i weźmiesz się ostro do roboty, to masz duże szanse osiągnąć wszystko, co sobie zaplanujesz.
10. Kasa jest ważna.
A już na koniec moja ulubiona zasada. Do niej też musiałam dojrzeć, bo jak człowiek jest młody, zdrowy i pełen energii to wydaje się, że wystarczy mieć wielkie serce a reszta sama przyjdzie. Nie, nie przyjdzie! Pieniądze szczęścia nie dają? Bzdura, chyba, że tylko tym, którzy mają ich pod dostatkiem. Ktoś powie najważniejsza jest miłość, uczucia, zdrowie itp. Owszem, to wszystko jest mega ważne. Ale miłością dzieci nie nakarmisz, podręczników do szkoły ani ubrań nie kupisz. Zdrowa również nie kupisz. A już zapłacisz za drogą operacje, która być może uratuje Ci życie, leki też nie są za darmo, ani czynsz i wszystko inne, co wspiera nasza egzystencje. Dlatego nie daj sobie wmówić, by żyć dla super idei bo nią rodziny nie wykarmisz.
Komentarze